Elektryczne a benzynowe pojazdy – spalanie węgla i emisja CO2 – Część 1
„Zestaw kolejowy Alstom EMU250, znany w Polsce jako Pendolino, rozwija moc 5,7 MW, zabiera 402 pasażerów i osiąga prędkość 250 km/h. Nietrudno obliczyć, że przewóz jednego pasażera na odległość 100 km wymaga 5,7 kWh energii elektrycznej.
Pociągi podmiejskie mają parametry mniej wyśrubowane. Jeżdżący w barwach podwarszawskiej WKD zestaw EN100 [39WE] ma moc 1,44 MW, prędkość maksymalną 80 km/h i mieści aż 505 pasażerów, w większości (2/3) na miejscach stojących. Przewóz jednego pasażera na 100 km kosztuje w nim zatem 3,6 kWh.
Samochody elektryczne są bardziej żarłoczne. Na przejazd 100 km zużywają 15-20 kWh, czyli dopiero przy przewozie czterech osób osiągają wyniki porównywalne z pociągami.
Prąd do napędzania tych pojazdów pochodzi oczywiście z elektrowni.
Największa w Polsce elektrownia – Bełchatów – aby wytworzyć 1 kWh energii elektrycznej, spala 1,3 kg węgla. Brunatnego. Mniejsza elektrownia Turów jest bardziej wydajna i potrzebuje w tym celu zaledwie 1,1 kg węgla. Również brunatnego.
Ostatecznie aby przewieźć jedną osobę na 100 km, pojazdy elektryczne – czy to pociąg, czy samochód – spalają od 4 do 24 kg węgla. Brunatnego.
Tymczasem samochody spalinowe spalają przeciętnie od 4 do 12 kilogramów paliwa na 100 km – po przeliczeniu na jednego pasażera kilkakrotnie mniej niż pojazdy elektryczne.
A przecież porównaliśmy wyłącznie masę.
Ze spalenia kilograma węgla brunatnego powstaje jednak znacznie więcej odpadów niż ze spalenia kilograma benzyny. Nie tylko CO2, ale jeszcze dodatkowo dym, pył, popiół i żużel – wszystko silnie toksyczne, a nawet radioaktywne. Summa summarum to właśnie pojazdy spalinowe są więc od elektrycznych wielokrotnie mniej dla środowiska naturalnego szkodliwe. W przypadku spalających 2-3 kg/100 km paliwa na pasażera samolotów, a zwłaszcza autobusów z silnikami diesla, w których przypadku ten parametr sięga 0,5 kg, różnica rośnie jeszcze bardziej.
Nie ulega zatem wątpliwości, że klimatyści, niezwykle agresywnie lobbując za elektryfikacją transportu, bynajmniej nie robią tego w interesie ochrony środowiska, a tym bardziej w celu powstrzymywaniu jakiegoś wyimaginowanego globalnego ocieplenia – jak to gromko deklarują.”
(Źródło: W. Adamczyk, Mity globalnego ocieplenia, Warszawa 2019, s. 48-49)