Elektryczne a benzynowe pojazdy – spalanie węgla i emisja CO2 – Część 2

„Spalanie węgla brunatnego – najbardziej brudnego z paliw kopalnych – jeżeli tylko tym węglem napędza się pociągi, nagle przestaje być dla klimatystów problemem.
Ba! – poszczególni klimatystyczni celebryci z lubością podkreślają, że wybierają właśnie ten sposób lokomocji. Jedna z najbardziej obecnie znanych takich osób chwaliła się, że przybyła na szczyt klimatyczny do Katowic ze Szwecji właśnie pociągiem. Nietrudno się domyślić, że był to pociąg relacji Gdynia-Katowice. Na tej trasie, o długości ok. 600 km, właśnie kursuje Pendolino.
Greta Thunberg – bo o niej oczywiście mowa – w trakcie tej podróży spaliła zatem 6 × 5,7 × 1,2 = 41 kg węgla. Brunatnego. Oznacza to emisję 36,7 kg CO2 oraz 31 kg dymu, popiołu i żużlu.
Tymczasem taki Airbus 321 zabiera 244 pasażerów, ma zasięg 7400 km i tankuje 26.352 kg paliwa. Lecąc takim samolotem, Greta spaliłaby 8,76 kg paliwa lotniczego, wydzielając 27,8 kg CO2. Samego tylko dwutlenku węgla mniej niż przy jeździe pociągiem. I w dodatku zero popiołu, dymu i żużlu. Gdyby zaś skorzystała z usług Ubera i przyjechała samochodem, jako jedna z czwórki pasażerów, emisja CO2 spadłaby do… 23 kg. Oraz oczywiście zero popiołu, dymu i żużlu. Wybierając zaś autobus z silnikiem Diesla, nasza bohaterka wydzieliłaby do atmosfery zaledwie niecałe 10 kg CO2 oraz, gwoli prawdy, pewną niewielką ilość sadzy i innych cząstek stałych.
Jednak z jakiegoś powodu na podróż do Katowic wybrano dla niej drugą, najbardziej szkodliwą dla środowiska metodę. Tą pierwszą byłby oczywiście samochód elektryczny o wyniku środowiskowym jeszcze gorszym niż pociąg Pendolino.”
(Źródło: W. Adamczyk, Mity globalnego ocieplenia, Warszawa 2019, s. 49-50)